Erwin Dembiniok
Szukając w dostępnych encyklopediach definicji hasła „wartość” doczytałem się, że są to użytkowe właściwości towaru, dzięki którym zaspokaja on jakieś potrzeby ludzkie. Pomimo, że my myśliwi jesteśmy dalecy od określania psa jako towar, to zgadzamy się, że jego właściwości umiejętnie wykorzystane stają się wymierne i w pełni zaspokajają nasze potrzeby.
Często o tym mówimy i piszemy. Konkretnie na ten temat pisze jeden z publicystów łowieckich w 1992 roku, którego wyżeł odszukał w ciągu jednego sezonu - od połowy sierpnia do końca grudnia - 350 sztuk zwierzyny drobnej: kaczek, bażantów i zajęcy. Odszukanie według zapewnień przewodnika obejmowało postrzałki i zwierzynę padłą 20 metrów od strzelającego. Jeśli przypadkowo taka sztuka została przez psa podjęta nie była wpisana do ewidencji. Z ogólnej cyfry 1064 sztuk „interwencja” psa była potrzebna 350 razy co wynosi 33%. Z tej ilości co najmniej powyżej 200 sztuk nie było by na pokocie gdyby nie pies.
Jeszcze bardziej przemawia wyczyn wyżła pana Michała Jordana, który służąc sześć lat odszukał powyżej 6.000 (słownie: sześć tysięcy!) kaczek i setki bażantów i zajęcy. Kuropatwy zdarzały się rzadko. I niechże ktoś ośmieli się twierdzić, że w aspekcie etyki myśliwskie i w kategoriach ekonomicznych pies nie spełnia potrzeb człowieka.
Temat potrzeby polowania z psem był i dalej jest poruszany na łamach prasy łowiecko-kynologicznej w tak przekonywujący sposób, że obecnie nabycie psa myśliwskiego, a zwłaszcza szczenięcia, nie sprawia zainteresowanym trudności. Hodowców psów jest pod dostatkiem. Naturalnie chodzi o psa wartościowego. Tu mogą zaistnieć problemy wynikające z indywidualnego podejścia. I dlatego wartość psa nie jest jednoznacznie i jednolicie zrozumiana. Z reguły najistotniejsze różnice w ocenie i wycenie istnieją między hodowcą a nabywcą. Wartość najwyższą przedstawia pies dla właściciela, który uważa go za członka rodziny, Jeśli nawet nie jest traktowany jako swój w rodzinie to zawsze jest to zwierzę najbliższe człowiekowi. Jego wartość jest uzależniona od pochodzenia i osiągnięć konkursowych i wystawowych. Są to kryteria oparte na faktach udokumentowanych w w wyciągu z ksiąg rodowodowych i kart ocen wystawowych i polowych, a nie ustnych przekazów hodowcy lub właściciela, które niekiedy mogą być tendencyjne i mylne.
Szczenię ma wartość rodowodową. Im więcej w jego rodowodzie figuruje przodków z wysokimi ocenami na wystawach i pracy w polu, tym jest cenniejsze. Praktyka kynologiczna wychodzi z założenia, że dobra para hodowlana czyli para rodzicielska da dobre potomstwo. A więc reguła znana od dawna: dobre z dobrym daje (zazwyczaj) dobre. Szansa uzyskania po dobrej parze dobrego i pożądanego potomstwa jest dużo większa aniżeli spodziewanie się po miernych partnerach cudownych dzieci i championów.
Jeśli młody - chcę podkreślić - zadbany pies i to bez względu na rasę, legitymuje się ocenami z wystawy i konkursów i zdobył co najmniej dyplom III-go stopnia na konkursach, które sprawdzają przydatność pracy w jego specjalności (np. wyżły pole, norowce pracę pod ziemią, posokowce dochodzenie postrzałka a gończe specjalizację w tropieniu i szlakowaniu zwierzyny, która ma być przedmiotem gonu) zdobywa wartość użytkową. Otrzymuje certyfikat użytkowości i jego ocena jest określana jako użytkowa. Jest to ocena fenotypowa. Pies wykazał swoje właściwości i zdolności użytkowe. Jest przydatny do polowania. Jeśli jego ocena eksterierowa jest pozytywna czyli pies zgodnie z regulaminem hodowlanym został zakwalifikowany do hodowli, przechodzi z oceny fenotypowej do genotypowej, co dzieje się na podstawie sprawdzianów jego potomstwa. Tutaj większą uwagę przypisuje się osobnikom rodzaju męskiego. Hodowców, a głównie organy kontrolujące hodowlę (jeśli takie istnieją) selekcję fenotypową mogą przeprowadzić „od ręki” - natychmiast, np. pies ma widoczne wady i uchybienia w budowie, które rzucają się w oczy podczas obserwacji i opisu psa. Selekcja genotypowa jest procesem dłuższym. Potrzeba prawie roku, by wiarygodnie stwierdzić, co w danym poromku „siedzi” i to od strony użytkowej i pokroju.
Wartość genotypową pies zdobywa na podstawie wartości użytkowej potomstwa. Jest to biologicznie wartość najwyższa. Praktyczne zastosowanie tej wartości i wykorzystanie jej dla populacji jest bardzo proste. Osobniki dające fenotypowo niepożądane potomstwo eksterierowo i o słabych zaletach i cechach polowych przestają być wykorzystywane w dalszej hodowli bez względu na to jak zostały ocenione na próbach, konkursach i wystawach. Nie są genotypami i do hodowli nic pozytywnego nie wnoszą. Bywa i odwrotnie. Pies czy suka mierniejszej jakości fenotypowej, a więc z zastrzeżeniami głównie w pokroju, o średniej użytkowości konkursowej może się okazać dosłonałym genotypem przekazującym potomstwo o bardzo dobrych cechach. Odnotowałem dwa przykłady: zarejestrowany w warszawskim oddziale ZKwP wyżeł krótkowłosy ASTOR z Dolniho Nemci bardzo słabiutki eksterierowo i mierny w polu otrzymał nominację na próbne krycie. Był psem nabytym zagranicą. Pierwsze mioty po nim ze stycznia i lutego brały udział jesienią w polowaniach na kuropatwy, a później i bażanty. Sprawowały się dobrze ku zadowoleniu właścicieli, którzy - co tu ukrywać - oprócz dobrych chęci - nie posiadali wiadomości z kynologii łowieckiej, jakie posiadają aktualni myśliwi. RENO ze Smolnej wyżeł niemiecki szorstkowłosy był własnością naganiacza - członka oddziału katowickiego. Wielu wybrednych myśliwych (również i ja) chciało by takowego mieć. RENO pokrył około sto suk. Powyżej siedemdziesiąt widziałem i dotykałem własną ręką. Niestety z tej ilości potomków tylko jeden pies był podobny eksterierowo do ojca. A więc RENO był fenotypem - nie dał potomstwa lepszego od siebie ani też do niego podobnego. Był jeszcze wyżeł niemiecki szorstkowłosy IKAR z Cieszyna. Pokrył powyżej sto suk. I chociaż nie dawał rewelacyjnych potomków przekazywał z różnymi sukami stabilnie nieco dłuższą szorstką sierść i solidną pracę w polu oraz w wodzie.
Przytaczam te przykłady dlatego, by zwrócić uwagę hodowcom, że podniesienie populacji rasy jest uzależnione bardziej od psów, które dają więcej potomków aniżeli suki. Dlatego szczególną uwagę należy zwracać na dobór reproduktora. Mądrze postępują ci, którzy, jeśli miot z pierwszego krycia - co da się stwierdzić za rok a często i później - okaże się przydatny do użytkowania, krycie powtarzają. Takie postępowanie bardzo popularne w krajach, gdzie za jakość rasy odpowiada klub i hodowla jest kierowana i kontrolowana, szybko prowadzi do zmiany genetycznej rasy na lepsze i stabilniejsze. Hodowca nie szuka szczęścia poza zasięgiem rozumu i nie żyje nadzieją, że może w końcu się uda. Woli to, co zostało sprawdzone, jest widoczne i namacalne. Warto wspomnieć - bez ustosunkowania się do problemu - że popyt na wykorzystanie genotypowych cech dobrego reproduktora bywa czasem nieproporcjonalny do możliwości rozsądnego kierowania hodowlą określonej rasy bez uciekania się do chowu wsobnego. Ma to miejsce jeśli psu przydziela się zbyt duży procent suk - powyżej 50% spokrewnionych między sobą i reproduktorem i to na przestrzeni 2-3 lat. Zachwieje się przez to stabilność niezinbredowanej populacji i ….. brak przydatnych do dalszej hodowli reproduktorów.
Autor: Erwin Dembiniok
artykuł pochodzi z czasopisma PSY MYŚLIWSKIE i zostal zamieszczony za zgodą redakcji